wtorek, 21 maja 2013

Praca...

Stało się. Po półrocznym okresie leniuchowania wróciłam do etatowców.

Oczywiście najbardziej szkoda mi wielogodzinnych, spontanicznych wypadów spacerowo-towarzyskich. Ale cóż - czas dorosnąć.

Toś musi przyzwyczaić się do nowego harmonogramu dnia:
07.00 półgodzinny spacer.
18.00 1,5 godziny ganiania i wszystkiego naraz.
23.00 półgodzinny, wyciszający spacer.

Pierwszy dzień już za nami.
Było ganianie nad Wisłą, tarzanie się w byle czym i obowiązkowa kąpiel w bajorku.

Mam nadzieję, że Toś łatwo się przestawi na ten inny tryb. Póki co, nie wygląda jakby czegoś jej brakowało ;) Trzymajcie za nas kciuki!


poniedziałek, 13 maja 2013

Zakupy!

Po ponad tygodniowym oczekiwaniu na paczkę z Zooplusa wreszcie jest :)

Szampon cieszy się największym zainteresowaniem :)

Mam dwa ulubione sklepy zoologiczne - zooplus i Karusek.
Ze względu na drogą przesyłkę, zawsze czekam, aż uzbiera mi się długa lista potrzeb i wtedy zamawiam :)
Karuska lubię głownie za duży wybór  i  za to, że sama mogę odebrać wszystko w Będzinie, bez ponoszenia kosztów przesyłki. 

Tym razem padło jednak na Zooplus, gdzie kupiłam sobie saszetkę na smaki. Długo się do niej przemierzałam, ale jakoś nigdy nie było okazji. 
Przerobiłam już ich kilka. Od zwykłej z Trixie, po trochę lepsze z Dogmasters i jakieś promocyjne z RC, ale to ciągle nie było to. Potrzebowałam dużej (bo ja nosze dużo smaków dla Toś) z klipsem, który można przypiąć do kieszeni spodni. 
Po długich poszukiwaniach udało mi się ją namierzyć. W Zooplusie kosztowała wtedy 40 zł, co mnie odstraszało, bo wychodzę z założenia, że przy takiej kwocie, to muszę ją wcześniej obejrzeć na żywo. Szczęśliwie, moja koleżanka Magda właśnie taką posiadała. Moim zdaniem jest to najlepsza saszetka jaką widziałam. Jest zrobiona z cordury i jest naprawdę sztywna, brud nie powinien się szybko do niej przyczepić :)




Skoro sobie kupiłam już saszetkę, to nie mogłam zapomnieć o wypełnieniu ;) Tym razem, wybrałam coś nowego - suszone szprotki. Toś dosłownie oszalała na ich punkcie i nie odstępuje mnie na krok ;) Moim zadaniem idealne na spacer :)

Poza tym, kupiłam jeszcze szampon,biedronkę do sierści (nie wiem gdzie posiałam starą - tylko mnie udaje się gubić rzeczy we własnym domu...) i gumową, wściekle różową kość dla futrzastej. 

Czy macie jakieś inne ulubione cud-sklepy, gdzie robicie kompleksowe zakupy dla futrzastych? :) A może macie jakieś inne sprawdzone saszetki? Jestem maniaczką, tak jak z torebkami ;D















niedziela, 12 maja 2013

Psie rękodzieło w jedno popołudnie

W czym przechowywać książeczkę zdrowia psa?
Ha! W specjalnym futerale!

Ostatnio przepakowywałam się do nowego, spacerowego plecaka i moim oczom okazała się sfatygowana książeczka zdrowia. Niby w silikonowej okładce, ale wyglądała jakby miała już przynajmniej 10 lat, a nie ma nawet 2. 
W sumie nic dziwnego, noszę ją wszędzie, gdzie idziemy z Toś i jakoś specjalnie jej nie oszczędzałam. 

Na początek - research!
Nie ma czegoś takiego jak futerał na psią książeczkę, ewentualnie można dostać pokrowiec na paszport - w cenie około 100 zł. Bez przesady...

Ewentualnie można kupić coś na książeczkę zdrowia dziecka, w cenie niewiele niższej. I nimi właśnie się zainspirowałam!

Uszycie małego pokrowca to nic trudnego!

Potrzebujemy kilka skrawków materiału, nici, maszynę do szycia i trochę czasu :) Inne gadżety - jak wstążka i guziczek są mile widziane, ale niekonieczne ;)

Zaczynamy!


Koniecznie trzeba zmierzyć książeczkę, jaką macie i odmierzyć sobie odpowiedni zapas. Potrzeba trochę cierpliwości i po krótki czasie mamy już dwa pokrowce na książeczki i futerał na telefon, z tego co zostało ;)


Zabawa w projektanta bardzo odpręża i przynosi wymierne efekty :) Książeczka Toś zostanie ze mną dłużej, i łatwiej będzie jej przetrwać wieczne przepakowywanie do plecaków, toreb i innych środków "transportu" na psich wyprawach.

Have fun!






piątek, 3 maja 2013

Majówka

Majówka to zazwyczaj świetna okazja by pojechać gdzieś za miasto, nawet gdy spędza się ją w mieście ;)
My tak zrobiłyśmy. Mimo, że pogoda nie była sprzyjająca wybrałyśmy się ze znajomymi nad Zalew Zegrzyński.

Praktycznie zaraz po wyjściu z autobusu zostałyśmy życzliwie poinformowane, że z psem absolutnie nie wolno wchodzić na plażę. Jest również informacja zaraz przy plaży, ale nie jestem pewna czy dotyczy całej, czy tylko części najbardziej uczęszczanej. My oddaliłyśmy się trochę od głównego wejścia i zeszłyśmy do wody.

Teraz trochę ponarzekam.
Odkąd jest ze mną Toś, zaczęłam bardziej przyglądać się psiej codzienności i temu, gdzie nie mogę wejść z psem - a nie mogę prawie nigdzie. 
Nie mówię już o miejscach, z których notorycznie jestem wypraszana - np. z patio w Burger Kingu, ale o dzikich plażach, nawet takich, gdzie nie mogą się kąpać ludzie. 
Nad zalewem okazało się, że psów jest sporo, a plażowiczów nie ma wcale. Mimo zakazu, psy swobodnie się kąpią i bawią na plaży. Nie zauważyłam by ktoś nie sprzątał po psie, ale zauważyłam, że ktoś ewidentnie nie sprzątnął po sobie i dzieciach.


Myślę, że problem z psami nie tkwi psach, ani tym bardziej w psiarzach, takich jak ja. Problemem jest fakt, że mało kto sprząta po psie. Mimo, że widzę ogromny postęp, to nadal większość parków czy skwerów wygląda jak pole minowe...
Najczęstsza odpowiedź na pytanie dlaczego pan/pani nie sprząta słyszę:
- przecież to mały piesek, co on tam narobi,
- nie mam czasu,
- zaraz będzie deszcz, to zmyje,
- co to komu przeszkadza, to mała kupka.

A mnie to przeszkadza. Przeszkadza mi to, bo nie znoszę myć kaloszy po każdym, nawet 10cio minutowym spacerze. Nie znoszę myć łap psa, jak nie uda jej się zgrabnie ominąć miny i najbardziej ze wszystkiego nie znoszę gdy strażnicy miejscy udają, że nie widzą jak ktoś nie sprząta.
Nie wiem, czy to naprawdę tak trudno? Nie trzeba mieć różowych woreczków i designerskiego pojemnika. Można mieć zwykłe i chować je do kieszeni.
I to, głównie dlatego nie mogę zabierać Toś w więcej miejsc. Bo postępu, większej świadomości, ciągle jesteśmy syfiarzami. A my, istoty sprzątające, jesteśmy jedynie wyjątkiem potwierdzającym regułę.

Z innej beczki.
Dzisiaj oczywiście padało i trzeba było się oddać innym rozrywkom, niekoniecznie psim ;) Już wiem, że Toś nie lubi puzzli, ewidentnie ją nudzą :)