środa, 12 marca 2014

Nuda?

Wielu z nas czasem jakaś rzecz się nudzi. Głównie jeśli chodzi o naszą szafę, ale też o to rzeczy naszego psa. 

Często przecież jest też tak, że coś na sklepowej półce (lub częściej e-shopie) coś podoba nam się straszliwie, jednak gdy przychodzimy do domu i przymierzamy na psie okazuje się, że to totalna porażka... Albo, że źle zmierzyliśmy naszego futrzaka... Nie bardzo mamy jak zwrócić, więc pojawia się problem, co z tym zrobić?

Kiedyś bezcelowo gromadziłam smycze i obroże nie bardzo wiedząc co z nimi zrobić...Tak trafiłam na Dogomanię i wątek sprzedażowy! odkryłam pasję sprzedażową i już nie cierpię na widok rzeczy, które piętrzą się w psim pudle.

To świetny sposób nie tylko na pozbywanie się zaległych rzeczy, ale też na "dofinansowanie" nowych :) Teraz mam zasadę, że kupuję dopiero wtedy, kiedy uda mi się coś sprzedać. Prawie zawsze się jej trzymam ;)
Niedawno na Fejsie powstało kilka grup sprzedażowych, gdzie też można sprzedać, albo wymienić się na inną rzecz.

Czasem trafiają się perełki - zupełnie nowe unikalne rzeczy - często wynik rozmiarowej pomyłki - które można kupić nawet o połowę taniej. Warto śledzić, może akurat, będzie tam to, czego szukacie?

Pojawia się oczywiście problem zaufania do (hmmm?) kontrahenta. Sprzedałam już wiele rzeczy i szczerze powiem, problemy zdarzały się rzadko. Przelew zazwyczaj dostawałam kolejnego dnia i ja również starałam się nie zwlekać z przesyłką. 




sobota, 8 marca 2014

Podkowa Leśna - idealny spacer :)

Uwielbiam zwiedzać nowe miejsca, zwłaszcza jeśli mogę tam zabrać Tosiaka :)
Wiosna już powoli się budzi więc postanowiłyśmy zacząć sezon wycieczkowy.
Co tydzień będziemy wybierać się na jednodniowe wycieczki za miasto :)

W ten weekend miałyśmy nigdzie nie wychodzić, ale nie mogłam sobie odmówić spaceru w taką pogodę :) Postanowiłyśmy wybrać się gdzieś poza granice Warszawy, gdzie bez problemu można dojechać kolejką...Wybór padł na Podkowę Leśną.



Niespełna 40 minut kolejką WKD i jesteśmy w innym świecie. Miasto - park, bo tak definiuje się Podkowa Leśna, jest niesamowitym miejscem. Malownicze uliczki z posiadłościami jak z katalogu są już wystarczającą trasą spacerową. Przechadzanie się między krętymi dróżkami cieszy oczy. Każdy dom jest wyjątkowy, każdy w innym stylu, a mimo to są tak niesamowicie spójne. 
 

Największą atrakcją Podkowy jest Muzeum Iwaszkiewiczów, z ogromnym (8000 mkw) zalesionym terenem, gdzie można spacerować z psem, byle na smyczy :)
Niestety, dziś był zamknięty, ale następnym razem na pewno wpadniemy :)


Na początku troszkę się przestraszyłyśmy, że wycieczka nam się nie uda, jednak nic bardziej mylnego! W Podkowie Leśnej jest bardzo dużo pięknych terenów spacerowych.
Tak trafiłyśmy do Leśnego Parku Miejskiego. 


Miejsce na spacer wprost wymarzone. Cicho, bezpiecznie i, co najważniejsze, czysto - dbają o to m.in harcerze, których spotkałyśmy po drodze.  :) Toś biegała cały czas na flexi, ale nie plątała się wokół drzew. W nowych miejscach nigdy nie puszczam jej zupełnie luzem, wiem, że jak coś zwęszy, to może się zapomnieć i zbytnio oddalić.



W parku jest staw, więc w lato może to być świetne miejsce do pływania i aportowania piłki. Teraz jest tam zdecydowanie za dużo kaczek, a Toś ma już aport jednej takiej kaczuch na sumieniu...

Dużo pustych przestrzeni, idealnych na psie harce, aporty lub piknik to domena tego miejsca. Dzisiaj wyjątkowo byłyśmy tam same, ale następnym razem z pewnością wybierzemy się większą psio-ludzką grupą :)



Co i jak

Do Podkowy Leśnej jechałyśmy WKD'ką i wysiadłyśmy na Podkowa Leśna Główna. Na stacji jest też mała kafejka Wu Cafe, gdzie bez problemu weszłyśmy z psem po kawę na wynos :)

Szczęśliwe i pobudzone kawą, trafiłyśmy na niebieski szlak, który prowadzi prosto do muzeum. Długość szlaku to około 6 km. Szlak wchodzi w skład trasy Śladami Iwaszkiewicza. Całość trasy jest świetnie oznakowana, nie tylko jeśli chodzi o szlaki, ale także główne atrakcje miasta. 

W sumie cały spacer w Podkowie zajął nam 3,5 godziny. 

Dla Toś to przede wszystkim nowe miejsce, zapachy i cała reszta ciekawostek. Dla mnie, oprócz wycieczki, to też szkolenie futrzastej i szlifowanie jej obycia w nowych miejscach. Zauważyłam, że im częściej zwiedzamy, tym jest spokojniejsza i bardziej uważna.



Za tydzień też gdzieś się wybierzemy :) 



czwartek, 6 marca 2014

Obroża HandMade?

Jestem uzależniona od psich zakupów. Głownie obroży. Staram się to ograniczać, ale co tu kryć, z różnym skutkiem ;) 
Miałam zamiłowanie od obroży z Rogz'a i Red Dingo, ale jakiś czas temu postanowiłam zaufać firmom hand-made.

Tak trafiłam do Justyny z Pawsitive Dog Design.
Zaryzykowałam i byłam zachwycona :) Obroże są bardzo starannie wykonane, a wzory tkanin oryginalne i niespotykane. Miałam już wiele kompletów z Pawsitive i zawsze byłam bardzo zadowolona, nawet gdy chciałam coś zupełnie niestandardowego, byli otwarci na moje sugestie.
A to, że teraz można u nich kupić również adresówki, jest dla mnie rewelacyjnym ułatwieniem.

Ogromną zaletą takich firm jest to, że można wprowadzać ulepszenia wg własnego pomysłu i stworzyć coś naprawdę unikatowego. Poza tym,zawsze można tez liczyć na poradę, gdyż nie wszystko co jest piękne w naszej wizji, będzie takie na żywo ;)
Duży plus za kontakt i za cierpliwość do moich niekończących się pytań.
Nasz nowy nabytek tylko czeka na więcej wiosennego słońca :)




Pawsitive mam przetestowaną w warunkach bojowych. Nawet wtedy, gdy coś poszło nie tak i produkt trzeba zareklamować, nigdy nie spotkałam się ze zdaniem, że winna jestem ja, albo mój pies. Zawsze sprawa jest załatwiana ekspresowo i  nie ma się wrażenia, że spadło się na drugi koniec kolejki, bo to tylko "reklamacja".
Wiem, że nie każda z firm, która szyje obroże na zamówienie, załatwia sprawy w ten sposób. Dlatego wszystkim, którzy traktują swojego klienta normalnie, a nie jak złośliwego niszczyciela, należy się duże uznanie. Bo niestety standardy "reklamacyjne" jest często jakby z innej epoki. 



wtorek, 4 marca 2014

Przekąski DIY

Toś ma nie toleruje kurczaka. Długo trwało, nim ostatecznie się o tym przekonałam, ale udało się.
Już jako szczeniak, po zjedzeniu kurczaka (w każdej postaci), miała różne rewolucje od biegunek do zwiększającego się łupieżu. 

Obecnie, każda karma jaką je jest na bazie ryby. Jednak, oprócz karmy, Toś dostaje masę innych psich przysmaków. Ciasteczka, żwacze i inne suszone i surowe cuda. 

Dwa tygodnie temu Toś obudziła nas w nocy popiskiwaniem. Okazało się, że miała straszną biegunkę. Po dziennej głodówce, wszystko wróciło do normy, ale za dwa dni historia się powtórzyła...
Trochę spanikowałam i wybrałyśmy się z Tosięciem na badania - morfologia i biochemia.
Oprócz zaniżonych Erytrocytów, nic nas nie martwi.
Jednak postanowiłam, że Toś będzie jadła bardziej naturalne rzeczy, głównie zrobione w domu. Zaczęłam więc research w sieci i tak trafiłam na przepis tuńczykowych ciasteczek.
Przepis znalazłam na "zielonym" forum.



Składniki: 

2 puszki tuńczyka w oleju (450g), odlać olej
1 łyżeczka sproszkowanego czosnku
1.5 szklanki maki (żeby zrobić dość gęste ciasto)
2 jajka

Wykonanie: Wyrabiamy ręką albo mikserem i wykładamy na blachę. Pieczemy w 180 stopniach, aż będzie suche w środku.


Polecam przepis, bo to chyba jeden z tych najmniej czasochłonnych. Nie trzymałam się sztywno przepisu, więc jeśli czujecie, że trzeba dodać więcej mąki, nie wahajcie się ani chwili ;) Ja użyłam tuńczyka w sosie własnym i mąki razowej. Próbowałam zrobić również wątróbkowe, ale niestety efekt nie była zachwycający :(


Ich ogromną zaletą jest to, że bardzo łatwo można wycinać w cieście kształty. 




Ostatnio w Empiku można upolować bardzo tanio foremki w kształcie różnych zwierząt, w tym właśnie psiaka :)

Myślę, że takie ciastka to bardzo fajna alternatywa dla gotowych produktów ze sklepu. Wiemy, czego używamy i mamy pewność, że mięso to mięso, a nie sproszkowany MOM. To bardzo ważne, zwłaszcza, gdy mamy psiego alergika.

Ciastek wystarczy nam teraz na jakiś czas, a póki co czekamy na zamówione gryzaki. Jeśli jesteście z Warszawy, to możecie podpiąć się pod takie grupowe zamówienia lub stworzyć własną grupę :)