niedziela, 14 kwietnia 2013

Gadżety spacerowe

Ostatnio zastanawiałam się, co jest niezbędne podczas spaceru/ wycieczki na lub za miasto. Zintensyfikowanie moich rozważań wzięło się stąd, że podczas feralnego spaceru, gdzie T. skaleczyła łapę, nie miałam nawet chusteczki.

W sobotę wybrałyśmy się do Powsina :) Byłyśmy tam pierwszy raz i uważam, że warto tam jechać z psem. Pies powinien być oczywiście na smyczy, ale T. była na lince i nikt się nie skarżył. Co prawda, spacerowałyśmy tylko pół godziny, bo potem się rozlało. Jednak, nim dojechałyśmy do Centrum, pogoda znacznie się poprawiła i resztę dnia spędziłyśmy na Starówce :)




Jeśli zaś chodzi o spacerowy equipmnet, to ja sama mam 3 warianty:

I Na krótki spacer:

Dla mnie najlepsza jest nerka, gdzie zmieszczą mi się klucze, telefon i chusteczki. Nie ma sensu brać niewiadomo czego, bo taki spacer trwa zazwyczaj 30 minut i nie oddalam się zbytnio od domu :)


II Na długi spacer:


To mój ulubiony zestaw -  do plecaka zmieszczę prawie wszystko, nawet małą parasolkę. Zazwyczaj taki spacer trwa 2 godziny, więc konieczna jest woda i miska (polecam składane, które zajmują mało miejsca). Po ostatnich doświadczeniach zawsze zabieram też małą apteczkę i but. Ponieważ jeżdżę komunikacją miejską zawsze mam przy sobie kaganiec. I oczywiście pojemnik na kupy, ale to jest oczywista oczywistość ;)

III Zestaw na wycieczki:



Kiedy wybieram się na całodzienne wycieczki zawsze zabieram torbę. Pakuję wszystko co powyżej plus linkę. Myślę, że linka zawsze się przydaje, zwłaszcza w nowych miejscach, lub gdy nasz pies woli eksplorować teren na własną rękę - jak np. mój ;) Moja linka jest cienka i nie zajmuje dużo miejsca więc aż tak mi nie ciąży :)




sobota, 6 kwietnia 2013

Powrót do domu

Po niemal dwutygodniowej przerwie wróciłyśmy do Warszawy :) W domu jakoś trudno mi się zmobilizować do czegokolwiek, nawet do spacerów. Powody zazwyczaj są dwa - nasze (moje i Toś) lenistwo i mnóstwo bezpańskich psów, błąkających się po ulicach, które notorycznie zaczepiają Toś.
Tym razem doszedł jeszcze trzeci powód - zraniona łapa. Jakoś łatwiej tłumaczyłam sobie brak dłuższych spacerów, skoro było zimno i mokro. W domu łapa szybciej się zagoiła :)

Teodora bardzo nie lubi podróży - ciężko znosi całe to zamieszanie z pakowaniem i pośpiechem. Nie przepada też za jazdą samochodem - pewnie dlatego, że rzadko jeździ. Tośka co prawda, nie wymiotuje i przesypia część podróży, ale widzę, że nie czuje się w samochodzie komfortowo :(
Zwykle mała podróżuje w bagażniku, rzadziej na tylnym siedzeniu. Swego czasu zaopatrzyłam się w szelki do samochodu Trixie - myślałam, że to dobry wybór. Dopiero niedawno doczytałam, że są specjalne pasy dla psów, które można dostać w Biosante albo w Pełnej Misce i trochę się waham, czy nie odżałować i nie kupić futrzastej. Są wielokrotnie droższe niż te, z których teraz korzystam, ale pewnie o wiele bardziej bezpieczniejsze. Cóż, zobaczymy czy pojawią się jakieś widoki na automobil czy nie...

Póki co, w bagażniku leży luzem i na razie pewnie tak zostanie. Choć minę ma nietęgą ;)



piątek, 5 kwietnia 2013

Początek

Pies w słoiku, to mój pies - czyli pies nie warszawski, ale zamieszkujący  w Warszawie. Tak samo jak ja.
Nasza przygoda z Warszawą zaczęła się niecałe dwa lata temu, kiedy przeprowadziłam się tu na studia, chwilę.
Zaczyna się wiosna - choć oczywiście tego nie widać - i zaczynają się nasze przygody.

Przewrotnie zaczniemy od "wiosennego" wypadu do Gdańska. Zaczęło się z przygodami, gdyż 2 dni przed podróżą Toś zraniła łapę biegając nad Wisłą. Nie obyło się bez buta na łapę, który po dwóch dniach spokojnego użytkowania nie nadawał się do niczego... Zapobiegawczo kupiłam więc jeszcze dwa.
Świetnie sprawdza się też bandaż, który polecił mi vet. Klei się sam do siebie i można używać go wielokrotnie - np. przy poprawieniu opatrunku, co przy moim psie oznacza średnio raz na godzinę.

Hotel
Szczęśliwie, nie ma problemu, by znaleźć teraz miejscówkę, gdzie przyjmą nas z psem. My wybrałyśmy Hotel Focus, w wiosennej promocji. Nie było żadnego problemu, dodatkowa opłata to 50 zł, co podobno jest w normie.

Prawie Trójmiasto

Trudno wejść z psem gdziekolwiek i na pewno lepiej poczekać na takie wędrówki do lata, gdy przed knajpami wystawione są ogródki, dlatego jadłyśmy w raczej w fast foodach.

Nie obyło się bez wycieczki do Sopotu. Jechałyśmy kolejką i trzeba zakupić specjalny bilet dla psa - ok. 1zł.
Tam udało nam się nawet zjeść w smażalni przy molo, gdzie bez większych oporów wpuszczono nas z psem i nawet zaproponowano mu wodę - co wcale tak często się nie zdarza...

PKP

Podróż pociągiem w obie strony przebiegła nam bez problemu. Teodora jest przyzwyczajona od szczeniaka do podróży pociągiem, więc zawsze wie jak się zachować - mniej więcej wie ;) Kiedy pies jest kompaktowych rozmiarów - Toś - i podróżuje się we dwie osoby, najlepiej wybrać wagon bez przedziałowy, wtedy nikt nie zwraca uwagi na psa, a on sam ma dużo miejsca do leżenia i nie na 8 parach butów współpasażerów :)

W czym z psem?

Toś czasem bywa niezłym ciągnikiem, dlatego wybrałam szelki ManMat. Ich zaleta, to nie tylko to, że można lepiej zapanować nad psem, ale i lepiej go przytrzymać. Myślałam, że to nie jest aż takie istotne, do momentu kiedy Teodora prawie nie wpadła pod pociąg. Rzecz absolutnie do przewidzenia, a umknęła mojej uwadze.
Kiedy Teodora w swoim bucie próbowała wskoczyć do wagonu, poślizgnęła się i prawie wylądowała na torach. Dzięki temu, że miała szelki szybko ją złapałam, ale nie wiem, jak to mogłoby to się skończyć gdyby miała na sobie obrożę.
Koniecznie trzeba zabrać apteczkę - psia nie zajmuje dużo miejsca i można z niej w sumie zrobić psio -ludzką ( ja tak zrobiłam ;) )




Wypad uznajemy za udany :) Początkowo, gdy zraniła łapę, wahałam się czy w ogóle jest sens jechać. Jednak teraz wiem, że to tylko przewrażliwienie, dla niej nie mało żadnego znaczenia czy szleje w bucie czy bez :) Żałowała tylko, że nie może popływać...